CZERWCOWE GÓRY

Początkowo na szlak mieliśmy wyruszyć w maju, ale – jak zawsze – to natura rozdaje karty. Miała dla nas inne plany. Przyroda potrafi być zmienna i nieprzewidywalna. Uczy nas pokory i cierpliwości. Tegoroczny zimny, niepewny maj postanowiliśmy zamienić na czerwiec. Piątek, trzynastego, okazał się szczęśliwym dniem dla miłośników gór. Idealna pogoda sprzyjała wędrowcom. W koło panował prawie wakacyjny, letni klimat. A nam, przemierzającym Beskid Wyspowy, pozostało wpatrywać się w barwy oraz kształty natury, wsłuchiwać się w jej głosy. I tak powoli zyskiwaliśmy spokój, którego bardzo każdemu brakuje.

Przewodniczka pomogła nam w utrwaleniu wiedzy o roślinności występującej w tym rejonie. Dzięki jej opowieściom uczyliśmy się uważniej obserwować środowisko geograficzne. Poznaliśmy także zawartość plecaka każdego górskiego turysty, w którym oprócz wody i prowiantu powinno znaleźć się niezbędne wyposażenie – mapa, najlepiej laminowana, odporna na warunki atmosferyczne oraz kompas, przy pomocy którego bezbłędnie określisz kierunek geograficzny. A więc, gdy zawiedzie telefon z GPS-em, nie pozostaniesz bezradny.

Wyprawa w góry prowadzi do szczytu. Naszym celem było 2 w 1. Trzeci, co do wysokości, szczyt Beskidu Wyspowego, Jasień 1062 m n.p.m., ma dwa wierzchołki. W niewielkiej odległości od niego znajduje się niższy, zwany Kutrzycą 1051 m n.p.m. Do dziś pozostają w pamięci okrzyki, które wyrywały się uczestnikom wycieczki, gdy ujrzeli rozległą panoramę z Polany Skalne – sporą część Tatr Wysokich, Gorce, pasmo Beskidu Sądeckiego oraz pozostałe wyspy przemierzanego masywu.
Jednym z wyczekiwanych punktów programu było ognisko w wyznaczonym do tego miejscu. Chętni odbyli szybki kurs używania krzesiwa magnezowego do rozpalenia ognia. Wszystko, nie tylko pieczona kiełbasa, nabiera w górach wyjątkowego smaku!

A nam pasjonatom wierchów wciąż chodzą po głowie nowe szlaki… pewnie jesienne…